Stworzeni... ale po co?

W naszym codziennym życiu zadajemy sobie wiele pytań. Najważniejszym jest pytanie o podstawowy sens ludzkiego życia – swojego życia. Jako istoty rozumne i wolne musimy znaleźć odpowiedź, aby wiedzieć i doświadczyć, co to znaczy prawdziwie żyć. Życie bez sensu, bez celu i motywacji jest pewnym chaosem, wegetacją, udręką, ciężarem.

Człowiekowi nie jest z tym dobrze.

ks. Remigiusz Kobusiński

Są i tacy, którzy tego nie wytrzymują i popełniają samobójstwo. Odpowiedź zatem na pytanie o główny sens ludzkiego życia nie jest obojętna, ale kluczowa, bo decyduje o tym, jak to życie będzie wyglądało i czy w ogóle je zaakceptujemy!

Rozważając interesujące nas zagadnienie, należy je połączyć z jeszcze jednym, równie istotnym pytaniem: kim jestem, skąd się wziąłem?
Jako ludzie wierzący przyjmujemy prawdę, że nie jesteśmy dziełem przypadku, ale że stworzył nas Bóg, stworzył nas ludźmi. Dlaczego to uczynił? Co znaczy być człowiekiem? Jaki był, jest zamysł Boga względem istoty ludzkiej? Czytając Biblię – objawione słowo Boże – dość łatwo możemy odnaleźć odpowiedź na nurtujący nas problem.

Słowo Boże uczy nas, że Bóg istniał od zawsze i ze swej natury jest nieśmiertelny. Jest Bogiem życia. Zawiera On w swej istocie miłość, dobro, świętość, piękno. Żyjąc swoim wewnętrznym życiem Trójcy Świętej, doświadcza nieustannie wspaniałości życia, jego „smaku”, radości, miłości i szczęścia.
Bóg, kierując się miłością, postanowił podzielić się życiem, które ma On sam. Zapragnął stworzyć człowieka, aby i on uczestniczył w Jego Bożym życiu, przeżywając jego wspaniałość! Przytoczę tu pewne niedoskonałe porównanie: z Bożym dzieleniem się życiem jest podobnie jak w kochającym się małżeństwie, które powodowane miłością pragnie mieć dziecko, aby przekazać mu wspaniały dar życia. Podejmują oni ten akt miłości mimo ryzyka, że ich miłość w przyszłości narażona będzie na odrzucenie i niewdzięczność. Bóg także, dzieląc się życiem, podejmuje ryzyko podeptania i odrzucenia swojej miłości…  

Aby człowiek mógł najpełniej uczestniczyć w życiu Bożym, Bóg stworzył człowieka na swój obraz i swoje podobieństwo, tzn. jako istotę wolną, rozumną, nieśmiertelną, zdolną do miłości i dobra. Człowiek został również zaproszony do rządzenia światem i do przetwarzania go. Stwórca tak dalece chciał włączyć człowieka w swoje życie, że zaprosił go również do najpiękniejszego cudu, jakim jest stworzenie człowieka! Nawiązując do powyższego małżeńskiego przykładu, warto zauważyć, że gdy następuje poczęcie dziecka, to dokonuje się cud stworzenia człowieka, w którym uczestniczy Bóg i oboje małżonków. Szkoda, że ten „moment” przez wielu jest „przeoczony”, niedoceniony, lekceważony.

Rozważając sens ludzkiego życia, umieszczając go w kontekście motywów stworzenia przez Boga, należy dodać, a właściwie podkreślić na pierwszym miejscu, że Bóg zaprosił nas do przyjaźni z sobą – zaprosił do dialogu i miłości. Gdy człowiek odpowie miłością na przyjaźń Bożą, wówczas powstała w ten sposób relacja uszczęśliwi człowieka. Tam, gdzie dokonuje się „wymiana” miłości, gdzie osoby wzajemnie się miłują, tam dopiero tętni życie. Gdzie nie ma wzajemnej miłości, tam nie ma prawdziwego życia. Jest natomiast wegetacja albo pogoń za czymś, co miałoby wypełnić pustkę po miłości i prawdziwym, wartościowym życiu. Nic jednak na świecie nie jest w stanie dać nam, w sposób pełny i trwały, czegokolwiek, czym można by zastąpić miłość i prawdziwe życie. Tak głoszą liczne świadectwa wielu nawróconych ludzi, którzy mając wielkie pieniądze i sławę, przeżywali poważne kryzysy w życiu i cierpieli na najgorszą chorobę, tzn. brak miłości Boga i drugiego człowieka. Z jednej strony niby wszystko mieli, a tak naprawdę ich życie nie miało sensu, nie tętniło świeżością, bo brakowało w nim miłości. Sprawdza się tu kolejny raz powiedzenie św. Augustyna: „…dla siebie stworzyłeś nas, Boże, i niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie”.
Trzeba zatem powiedzieć, że wszystko, co myślimy, czego pragniemy i co robimy, powinno pośrednio lub wprost zmierzać do jednoczącej przyjaźni z Bogiem. Całe „zanurzenie” w świat ma być sposobem uczenia się miłości oraz okazywania jej Bogu i drugiemu człowiekowi. Ma być manifestacją Bożego życia w nas i przez nas. Życie ma być zbliżaniem się do Źródła i czerpaniem Jego mocy miłości. Ta miłość sprawi, że wszystkie dary, które otrzymaliśmy od Boga, będą dobrze wykorzystane!
Podsumowując dotychczasowe rozważania, można by w skrócie powiedzieć, że prawdziwe życie jest tam, gdzie jest miłość. Ona nadaje sens ludzkiemu życiu. Ma ono pełny wymiar, gdy zanurzone jest w Bogu, Jego przyjaźni.

Trzeba tu jeszcze dopowiedzieć, że gdy mówimy o miłości, rozumiemy ją przede wszystkim jako realizację dobra – i to dobra, jakie Bóg nazywa, ustanawia i jakiego oczekuje od człowieka. „Pole” dobra jest zakreślone Bożymi przykazaniami i Ewangelią. Jest to naturalne środowisko człowieka, w którym żyjąc z Bogiem i innymi ludźmi, odnajdzie on najgłębszy wymiar ludzkiego życia, przeżyje jego „smak”, radość i szczęście! Uwielbi przez to Boga i spełni się cel stworzenia.
To jest piękne, niezwykłe i wspaniałe, że Bóg obdarzył człowieka darem życia, że zaprosił go do życia, miłości i przyjaźni!

Zapyta ktoś: jeśli taka jest prawda, to gdzie jest owa „wspaniałość” życia? Oczywiście, jest pewien problem doświadczania pierwotnej, czystej formy miłości, dobra, piękna, szczęśliwości i radości, jaką Bóg zaplanował. Wypływa to z faktu, że żyjemy w świecie skażonym już grzechem pierworodnym, grzechem własnym i drugiego człowieka. Ale od początku tak nie było! Niemniej jednak zamysł Boży, który był przy stworzeniu, nadal jest aktualny! Trzeba zatem zobaczyć, jak Bóg chce poprowadzić nas w tej porażonej złem ziemskiej wędrówce, aby doświadczać życia, jakie dobry Bóg zaplanował dla swoich stworzeń.

Cała historia zbawienia jest wyciągniętą dłonią Boga, aby pierwotny zamysł Boży się spełnił. Osiąga to swój szczyt w przyjściu na ziemię Jezusa Chrystusa Zbawiciela: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swojego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał ŻYCIE wieczne” (J 3, 16).

Jezus przychodzi jako Zbawiciel i Pasterz, aby Jego owce miały życie i miały je w obfitości (por. J 10, 10). To On jest Drogą, Prawdą i Życiem – prawdziwą drogą do życia (por. J 14, 6). Wobec tego trzeba nam dokładnie wniknąć w dzieło zbawcze Jezusa i nawiązać z Nim bardzo osobistą relację, a wówczas On uleczy nasze chore życie i nada mu głęboki sens…

ks. Remigiusz Kobusiński

Galeria zdjęć

wstecz